Wyobraź sobie letni wieczór: siedzisz spokojnie z kubkiem chłodzącego napoju, a nagle słyszysz nieznośne bzyczenie komara krążącego w okolicach ucha. Odruch obronny jest natychmiastowy – machasz ręką, trzask, i po owadzie… Tylko co, jeśli gdzieś istnieje paragraf, który zakazuje takiej akcji? Czy zabicie komara może się skończyć grzywną albo… (o zgrozo!) wyrokiem sądu? Poniższy artykuł z lekkim przymrużeniem oka odpowiada na te, zdawałoby się, abstrakcyjne pytania.
Komary i prawo – czy ktoś je chroni?
W Polsce, podobnie zresztą jak w większości krajów naszego regionu, nikt nie wpadł na pomysł, by chronić komary ustawą. Te uporczywe owady nie są objęte specjalnym statusem gatunków zagrożonych, a prawo nie dostrzega ich w kategoriach zwierząt, którym przysługuje szczególna ochrona. Ba, pospolite gatunki komarów mnożą się tak intensywnie, że gdybyśmy wzięli pod uwagę jednego osobnika, prawdopodobnie nie ma to żadnego znaczenia ekologicznego.
Przepisy i „morderstwo” owada
Chociaż brzmi to jak żart, zapytajmy poważnie: czy w ogóle istnieje jakiś paragraf, który można by dopasować do zlikwidowania komara? Praktycznie – nie. Ochrona zwierząt dotyczy przede wszystkim kręgowców, a w szczególnych przypadkach owadów, ale zwykle tych rzadkich i wpisanych na listę gatunków chronionych. Komary z pewnością się tam nie znajdują, więc nawet w najbardziej fantastycznym scenariuszu trudno byłoby o konkretną podstawę prawną, by pociągnąć kogoś do odpowiedzialności za taki czyn.
Tajemnicze wyjątki czy ekstremalne sytuacje
Niektórych może kusić pytanie: „Może jest jakiś kruczek, którego nie znam?” Istnieją jedynie sytuacje bardzo abstrakcyjne:
• Jeśli w zapale polowania na komara zniszczysz komuś cenną pamiątkę, to można cię obciążyć kosztami naprawy szkody materialnej – ale wcale nie za samo odebranie życia owadowi.
• Gdybyś sięgnął po drastyczne środki i rozpylił trujący preparat w niewłaściwy sposób, stwarzając zagrożenie dla ludzi lub środowiska, to możesz podpaść pod inne przepisy, ale znowu – sam komar nie jest tu „ofiarą” chronioną prawem.
Wymiar kary… czyli raczej jej brak
Skoro nie ma przepisu penalizującego „zabójstwo komara”, to nie istnieje też coś takiego jak oficjalna kara za to przewinienie. Można więc spokojnie stwierdzić, że jedyna „sankcja” to co najwyżej twoje własne wyrzuty sumienia, jeśli wolisz nie krzywdzić żadnej żywej istoty (nawet jeśli jest nią żarłoczny komar z tendencją do kłucia). W praktyce jednak zdecydowana większość ludzi woli uniknąć swędzących ukąszeń – i to jest całkiem zrozumiałe.
Czy warto jednak chronić komary?
To, że prawo nie zakazuje ich zabijania, nie oznacza, że całkowita eksterminacja tych owadów to świetny pomysł. Komary, choć dokuczliwe, stanowią ważny element łańcucha pokarmowego wielu gatunków ptaków, płazów czy ryb. Stąd masowe „odkomarzanie” przy użyciu silnych środków chemicznych może wyrządzić większe szkody w ekosystemie, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Zamiast tego warto rozważyć mniej inwazyjne sposoby redukcji ich populacji – na przykład zapobieganie powstawaniu miejsc lęgowych (kałuż, w których larwy mogą się rozwijać) czy sadzenie roślin odstraszających komary.
Podsumowanie – czy grozi ci coś za unicestwienie krwiopijcy?
W praktyce za zabicie komara nie grozi nic – przynajmniej w sensie prawnym. Przy okazji jednak dobrze pamiętać, że konsekwencje mogą wystąpić wtedy, gdy posługiwałeś się nieodpowiedzialnymi metodami (na przykład stosując substancje niebezpieczne w nadmiernych ilościach, zagrażające ludziom lub środowisku). Samo jednak zlikwidowanie jednego czy nawet kilkunastu osobników upierdliwego roju jest w pełni legalne.
Jeżeli więc ktoś cię zapyta: „Czy mogę za to dostać mandat?”, możesz ze spokojem odpowiedzieć, że raczej nie. Polska ustawa nie przewiduje paragrafu na temat wymierzenia sprawiedliwości za krzywdę wyrządzoną komarowi. Jedyna rzecz, jaką możesz ryzykować, to zły humor twoich ekologicznie nastawionych znajomych… albo własne postanowienie: następnym razem, zanim uderzysz, może pomyślisz o moskitierze? Ale to już wyłącznie twoja decyzja.